
2024, t. 7, nr 2 (14), poz. 19
2024, vol. 7, No. 2 (14), item. 19
Przedrukowana niżej wypowiedź wileńskiego procesualisty cywilnego na temat reformy studiów prawniczych jest pokłosiem wypowiedzi ministra sprawiedliwości Witolda Grabowskiego (1898-1966) z 1936 r. na temat potrzeby reformowania studiów prawniczych. Wypowiedź ta korespondowała z postulatami postawionymi w tym czasie przez prof. Wacława Makowskiego oraz podnoszonymi przez środowiska młodych prawników, a koncentrującymi się wokół potrzeby lepszego przygotowania do zawodu poprzez specjalizacje i ograniczenie przedmiotów historycznoprawnych. Profesor Waśkowski wskazuje na słuszność poglądu o potrzebie przemyślenia przygotowywania młodych prawników, szczególnie do zawodu sędziego, wskazując przy tym na koniczność zwiększenia nakładów finansowych, kadrowych oraz wprowadzenia innych zachęt np. premiowania w konkursach najlepszych absolwentów studiów prawniczych. Krytycznie odnosi się do pomysłu ograniczenia studiów historyczno-prawnych, uznając, że są koniecznością, ale nie powinny być wykładane w bloku na początku studiów – czym nawiązał do znanego sporu z lat 1919-1923 pomiędzy profesorami Oswaldem Balzerem i Juliuszem Makarewiczem.
Pojęcia kluczowe: Studia prawnicze II RP; przygotowanie do zawodu sędziego II RP; specjalizacje prawnicze II RP; Wacław Makowski; Eugeniusz Waśkowski.
Pan Minister Sprawiedliwości w swym przemówieniu na posiedzeniu komisji budżetowej Sejmu poruszył kwestię przygotowania młodych prawników do objęcia stanowisk sędziowskich. Stwierdziwszy zupełnie słusznie, że wydziały prawne przepełniane są słuchaczami nieposiadającymi ani zamiłowania, ani zdolności do nauk prawniczych, i że nad studiami uniwersyteckimi brak stałej kontroli. P. Minister wskazał na konieczność ich reformy i naszkicował jej wytyczne, sprowadzające się do trzech postulatów (cytuję według relacji dzienników):
1) „wprowadzenie przymusu stałej systematycznej pracy przez cały okres studiów, tak jak to ma miejsce na politechnice, na wydziałach lekarskich, itd.;
2) przerzucenie punktu ciężkości studiów z przedmiotów historycznych na zapoznanie się z ustawodawstwem obowiązującym i zagadnieniami społecznymi i gospodarczymi Polski współczesnej;
3) wprowadzenie w końcowym etapie studiów okresu specjalizacji, która, nie umniejszając wymagań co do zasobu ogólnej wiedzy prawniczej, byłaby nadbudówką ponad poziom dotychczasowy”.
Postulat pierwszy nie nasuwa żadnych wątpliwości merytorycznych, gdyż rzeczywiście byłoby bardzo pożądane, żeby studenci prawa, podobnie jak studenci politechniki i wydziałów lekarskich, pracowali stale i systematycznie w zakładach prawniczych pod kontrolą... Lecz czyją? Profesorów? — Lecz po-1, jest ich za mało, szczególnie na katedrach cywilistycznych, które nawet nie we wszystkich uniwersytetach są obsadzone, a po-2, ustawa nakłada na profesorów jeszcze obowiązek „twórczej pracy naukowej”, która byłaby niemożliwa, gdyby profesor miał po całych dniach siedzieć w zakładzie, nadzorując pracę studentów. A więc musieliby tę funkcję pełnić, jak się to dzieje na wydziałach lekarskich i w politechnikach, asystenci. Iluż ich mają wydziały prawne? — Nie posiadam danych co do wszystkich uniwersytetów polskich, lecz pojęcie o sytuacji obecnej mogą dać liczby, dotyczące uniwersytetu wileńskiego. Otóż wydział lekarski ma teraz 112 adiunktów i asystentów, a wydział prawny tylko 11 tj. dziesięć razy mniej. Rady wydziałów prawnych stale występują do ministerstwa z wnioskami o powiększenie etatów asystentów, lecz z bardzo nikłymi wynikami, albowiem na przeszkodzie stoi brak środków. Czyż jest nadzieja, że liczba asystentów zostanie w najbliższym czasie powiększona o tyle, żeby przy każdej katedrze byli chociażby dwaj asystenci?
Drugi postulat, wysunięty przez p. Ministra, dotyczy zmiany charakteru studiów uniwersyteckich, mianowicie usunięcie na drugi plan elementu historycznego, a postawienie na pierwszym miejscu prawa obowiązującego oraz współczesnych zagadnień społecznych i gospodarczych Polski.
Z ostatnim punktem nie można się nie zgodzić. Byłoby niedorzecznością zaprzeczać, że dla prawnika niezmiernie ważne znaczenie ma znajomość stosunków i potrzeb współczesnego życia, którego unormowanie jest zadaniem prawa.
Co się zaś dotyczy elementu historycznego, to obecnie wykładane są na wydziałach prawnych trzy przedmioty historyczne: historia prawa polskiego, historia prawa rzymskiego i historia prawa na zachodzie Europy. Obejść się bez tych przedmiotów nie sposób; każdy wykształcony prawnik powinien być z nimi obeznany. Może być postawiona tylko kwestia kolejności i zakresu studiów: od czego należy je rozpoczynać, czy od nauk prawno-historycznych, czy od przedmiotów działu sądowego i politycznego, i czy mają być wykłady szczegółowe i wyczerpujące? — Kwestia ta znajduje się w ścisłym związku z ogólnym planem studiów, a więc rozpatrzyć ją wypada wspólnie z nim.
Natomiast o skoncentrowaniu uwagi na studiowaniu prawa obowiązującego od razu można powiedzieć, że nie byłoby ono celowe. Przede wszystkim jest to materiał płynny, stale zmieniający się, szczególnie u nas w czasie obecnym, kiedy jeszcze nie wszystkie działy ustawodawstwa zostały ujednostajnione, kiedy wydaje się moc nowych ustaw, i kiedy już wydane ogólnopolskie kodeksy wciąż się nowelizuje albo nawet zastępuje przez nowe. Wskutek tego sędziowie i adwokaci, którzy ukończyli uniwersytet przed 5—6 laty, a więc wstąpili na uniwersytet przed 10—12 laty, stosują teraz nie te ustawy, które studiowali, a inne, z którymi się wówczas nie zapoznali. Tak np. ustawa o ochronie wynalazków, wzorów i znaków towarowych z roku 1924 została już w roku 1926 zastąpiona przez nową; kodeks handlowy, ogłoszony w październiku 1933 r. był zastąpiony w czerwcu 1934, nim wstąpił w życie, przez nowy kodeks, który zaczął obowiązywać po upływie kilku dni (od 1 lipca 1934 r.). Kodeks postępowania cywilnego obowiązuje dopiero od roku 1933, a prawo upadłościowe od 1935 r. Kodeks postępowania karnego z r. 1929 ulegał kilkakrotnie nowelizacji i obowiązuje w redakcji z roku 1932, a teraz p. Minister zapowiada nowelizację tak jego, jak i kodeksu karnego z roku 1932. Komisja Kodyfikacyjna pracuje jeszcze nad ujednostajnieniem prawa rzeczowego, familijnego spadkowego, postępowania niespornego, hipoteki. Wszystko to są działy mające bardzo ważne znaczenie praktyczne, a dotychczas regulowane przez ustawy państw zaborczych, w różnych dzielnicach odmiennie. A nie trzeba jeszcze zapominać o całej powodzi ustaw administracyjnych i skarbowych, zalewających strony „Dziennika Ustaw”. Żeby prawnik, rozpoczynając działalność zawodową nie zgubił się w tym bezbrzeżnym morzu norm i uniknął klęski, musi on posiadać dostateczny zasób ogólnych pojęć i zasad prawnych, jak również umiejętność ich stosowania. Wyposażyć go w jedno i drugie stanowi zadanie studiów uniwersyteckich, a może ono być spełnione przez studiowanie ustawodawstwa obowiązującego, lecz przez studia teoretyczne i historyczne.
Trzeci postulat p. Ministra dotyczy specjalizacji studiów uniwersyteckich. Postulat ten znajduje w ostatnich latach coraz więcej stronników. Niedawno wysunął go prof. Wacław Makowski[1], a w tych dniach wystąpiła z nim Rada Naczelna związku zrzeszeń młodych prawników polskich[2]. W rzeczy samej przy współczesnym rozwoju nauk prawniczych, przy zróżniczkowaniu ich celów i metod, równomierne opanowanie olbrzymiego i różnorodnego materiału, zawartego w nich, i jednakowa umiejętność stosowania odmiennych metod właściwych każdej z tych nauk, stanowi obecnie niedościgniony ideał. Nie można być jednocześnie równie biegłym karniakiem, jak i cywilistą albo finansistą. Rzadkie wyjątki potwierdzają tylko tę regułę. Specjalizacja poszła już nawet dalej. Widzimy adwokatów, którzy prowadzą tylko pewne kategorie spraw cywilnych, naprz. handlowe albo spadkowe. I właśnie ci mają lepiej ugruntowaną praktykę, gdyż publiczność woli zwracać się do specjalistów.
Nauki, wykładane na uniwersytetach, rozpadają się podług swej treści i metod na cztery grupy: — a) cywi1istyczną (prawo cywilne, rzymskie, handlowe, międzynarodowe prywatne, proces cywilny); — b) kryminologiczną (prawo karne, polityka kryminalna, medycyna i psychiatria sądowa); — c) publicystyczną (prawo państwowe, administracyjne, kościelne), i — d) ekonomiczną (ekonomia polityczna, skarbowość i prawo skarbowe). Stosownie do tego należałoby stworzyć cztery specjalne sekcje, przy czym pierwsze dwie (cywilistyczną i kryminologiczną) połączyć w dział „sądowy“ , a sekcje publicystyczną i ekonomiczną w dział „administracyjny”. — Specjalizacja miałaby rozpocząć się, podług projektu prof. Makowskiego, na trzecim roku studiów, a podług projektu związku zrzeczeń młodych prawników — na czwartym roku — i trwać dwa lata.
Oczywista, jeżeli sami młodzi prawnicy, którzy dopiero ukończyli uniwersytet, uważają za pożyteczne przedłużenie studiów akademickich o jeden rok, to ich żądanie można tylko powitać z największym uznaniem. Nie ulega bowiem wątpliwości, że daleko większą korzyść może przynieść dłuższy pobyt na uniwersytecie w celu gruntowniejszej specjalizacji, aniżeli praca kancelaryjna w charakterze aplikantów sądowych. Co zaś do pierwszych trzech lat studiów, to wypadałoby poświęcić je wykładaniu tych nauk, które obecnie są przedmiotem studiów czteroletnich, ze zmianą kolejności przedmiotów, która obecnie nie jest zupełnie racjonalna. Pierwszy rok należałoby ograniczyć do przedmiotów wstępnych i stanowiących podwaliny nauk prawniczych, jako to: wstęp do prawoznawstwa (czyli encyklopedia i metodologia prawa), ekonomia polityczna, statystyka, prawo państwowe. — Drugi rok objąłby prawo cywilne, karne, administracyjne, skarbowe. — Trzeci rok : procedurę cywilną, i karną, prawo międzynarodowe, historię filozofii prawa. Wykład wszystkich tych przedmiotów musiałby, oczywista, mieć bardziej ogólnikowy charakter, niż teraz, gdyż inaczej nie starczyłoby czasu, a wykład specjalniejszy byłby zbyteczny ze względu na planowaną na czwartym i piątym roku specjalizację, która ma polegać na rozszerzeniu i pogłębieniu, przez możliwie samodzielne studia, wiadomości, nabytych na poprzednich latach.
Lecz jakże w takim razie ma być z naukami prawnohistorycznymi? — Otóż stosownie do podziału kursu na okres studiów ogólnych, i okres studiów specjalnych, należałoby podzielić także studia historyczne: w programie pierwszego roku umieścić zarys historii prawa rzymskiego, w programie drugiego roku — zarys historii prawa na zachodzie Europy i historii prawa polskiego; szczegółowa zaś historia poszczególnych instytucji prawa cywilnego, karnego itd. miałaby stanowić przedmiot studiów specjalnych w ścisłym połączeniu z odpowiednimi naukami: cywiliści musieliby zapoznać się gruntownie z historią instytucji prawa prywatnego, karniacy — z historią prawa karnego itd. W ten sposób zostałby kompromisowo załatwiony spór o kolejność studiów historycznych, który toczył się w Niemczech i w naszej literaturze[3].
W celu gruntowniejszej specjalizacji potrzebne byłoby uzupełnienie programów szeregiem przedmiotów pomocniczych. Naprz., zdaniem prof. Makowskiego program studium karnego ma obejmować, oprócz prawa i postępowania karnego, oprócz szczególnych monografii w zakresie historii, filozofii i dogmatyki tego prawa, także psychologię i psychopatologię kryminalną, etiologię, politykę kryminalną, biologię i socjologię kryminalną, medycynę sądową, kryminalistykę z jej różnymi odgałęzieniami, więziennictwo itp.
Rozbudowany w ten sposób plan studiów prawniczych odpowiadałby zadaniom wykształcenia wyższego i zapewniałby należyte przygotowanie młodzieży do zawodów prawniczych. Ale... ale... Czy posiadają wydziały prawne dostateczne do urzeczywistnienia takiej reformy siły naukowe? Oczywista — nie. Kadry profesorów, docentów i asystentów wypadłoby powiększyć dwa – a może i trzykrotnie! A czy znajdą się na to fundusze?
Widzimy otóż, że postulaty wystawione przez P. Ministra Sprawiedliwości, aczkolwiek po większej części są słuszne, nie dadzą się urzeczywistnić w całej pełni ani obecnie, ani nawet w bliskiej przyszłości. Z tego jednak nie wynika, żeby wszystko miało pozostawać nadal w dotychczasowym stanie, i żeby nie można było podnieść poziomu studiów uniwersyteckich. Owszem, tu dałoby się jeszcze dużo zrobić — nawet bez powiększenia personelu nauczycielskiego i bez dodatkowych wydatków. Wystarczyłoby usunięcie niektórych oczywistych rażących wad obecnego systemu studiów, jak i sposobu ich kontrolowania. Czyż można, np. uznać za racjonalne skupienie na pierwszym roku i jednoczesne wykładanie trzech historyj: prawa rzymskiego, polskiego i zachodnio-europejskiego? — Czyż nie jest to równoznaczne z nauczaniem w tej samej klasie gimnazjum: historii starożytnej, średniowiecza i nowych czasów? A czy złożenie egzaminu po pierwszym roku nie świadczy tylko o dobrej pamięci studenta, bynajmniej zaś nie o jego zdolności do rozumowania logicznego i uświadomienia sobie podstawowych pojęć prawniczych?
Również jest nieracjonalne umieszczenie prawa międzynarodowego na drugim roku, a prawa karnego, administracyjnego i procedury karnej na trzecim — pomimo, iż prawo międzynarodowe wymaga znajomości tamtych dziedzin prawa. Jest to tak samo sprzeczne ze stosunkiem logicznym między tymi przedmiotami, jak np. nauczanie trygonometrii przed geometrią albo fizjologii przed anatomią. A system rocznych egzaminów, prowadzący do tego, że student, który nie zdał egzaminu z jednego przedmiotu, zamiast skupić uwagę na tym przedmiocie, zmuszony jest przez drugi rok słuchać przedmioty tego samego kursu i składać egzaminy z nich, przy czym może ściąć się z innego przedmiotu i pozostać na trzeci rok z taką samą perspektywą.
Najważniejszą jednak, bo zasadniczą wadę obecnego systemu przygotowania do urzędu sędziowskiego stanowi brak odpowiedniego bodźca, który by zachęcał studentów do pilniejszej pracy i pobudzał do współzawodnictwa. Wiedząc, że stopnie, otrzymane na egzaminach, nie będą miały żadnego prawie wpływu na karierę służbową, studenci dążą tylko do tego, żeby zdać egzamin, nie starając się zdać go jak najlepiej, bo nie ma to dla nich znaczenia praktycznego. Jeśliby byli przekonani, że im lepsze wyniki osiągną na egzaminach, tym więcej szans będą mieli do nominacji na aplikantów sądowych, a następnie i na asesorów, to by wytężali siły, żeby zająć pierwsze miejsce w listach egzaminacyjnych. Obecnie zaś mogą oni „zadawałniać się minimum pracy, niezbędnej do przygotowania, i minimum wiedzy, potrzebnej do złożenia egzaminów”. Pobudzić studenta, żeby „czynił maksimum wysiłku, iżby posiąść maksimum wiedzy”, może albo zamiłowanie do przedmiotu studiów, które spotyka się nader rzadko, albo interes osobisty. Stworzyć dostatecznie mocny bodziec mogłoby ministerstwo sprawiedliwości przez stosowanie przy obsadzaniu stanowisk sędziowskich systemu konkursowego[4].
Pierwotny druk:
„Głos Prawa” 1936, nr 10–12, s. 569-574.
PRZYPISY:
[1] W. Makowski, Uniwersyteckie studium prawnicze, wyd. „Biblioteki Polskiej", (bez daty), str. 20 i n. 2).
[2] Związek Zrzeszeń Młodych Prawników R. P. F., 1936, str. 35 i n.
[3] Zob. artykuły prof. Makarewicza i Balzera na łamach czasopism „Przegląd Prawa i Administracji”, oraz „Ruch Prawniczy i Ekonomiczny” z lat 1919-1923.
[4] O tym zob. mój „System procesu cywilnego", 1932, str. 15-16, 39-43.