ISSN: 2657-800X
search
2020, t. 3, nr 2 (6), poz. 40
2020, Vol. 3, No. 2 (6), item. 40
2020-12-24
wyświetleń: 1082 |
pobrań: 790 |

Ewa Stawicka

Przekornie

Tym razem Mecenas Ewa Stawicka w swoim autorskim dziale „Panopticum” przenosi nas do czasów sprzed pandemii, na nadbałtycką plażę, i dzieli się poezją „z szuflady” - w sam raz na zimowe krótkie dni - prezent pod choinkę. 


Wyciągnęłam z szuflady  kilka wierszy z poprzednich wakacji.  Zapachniały jak piasek z plaży, sentymentalnie zebrany w dniu powrotu i wysypany teraz znienacka pod choinkę z  napełnionej nim butelki.  

Z piasku nijak uczynić prezent. Ale z marzeń – można.


Receptura

Na aromat do bajek mamy przepis nowy:

Weź dwie uncje oddechu, parasol bez głowy,

Pośpiech bez nakręcania, środeczek z magnesem

I trzy ćwierci od pary która sednem zwie się.

Później odlicz na palcach kilogram tej woni,

Załóż ręce pod głowę i - już nie myśl o niej:

Zapach sam się wybaśni, przedzieje, rozkrzesi.

Nie rozumiesz? Nie szkodzi: bajki są dla dzieci!

 

        

Przywitanie z plażą

Moje ślady. Na piachu. Cztery zagłębienia

Pachnące muszelkami i rybim wspomnieniem.

Morze rzuca się naprzód, wpław, na łeb, na szyję.

Chyba podam mu łapę? Zaraz ją obmyje,

Po niej trzy pozostałe i zmachany ogon.

Jak dobrze, że pan nie ma patyków ze sobą:

Trochę chłodno te fale po brzuchu łaskoczą.

Zresztą – wbiegać tak w wodę nie wiadomo po co…

Już lepiej wąchać wydmy, skakać długim susem.

Słucham? Koniec spaceru?  Ja tu jutro wrócę!



Dom nad morzem

Wyplątany z szarości, w półcienie zebrany

Dom się jawi, z serdecznie otwartymi drzwiami.

Sny kładą się w nim miękkie, jak piasek pochyłe

I czas bez butów chodzi, przystając co chwilę.

Znów rok od nas ucieknie, miara łuk zatoczy,

Myśli stwardnieją w słowa, otworzą się oczy.

Dom - zostanie, skupiony jak ziarno gorczycy.

A pająk po cichutku dziury w niebie zliczy

 

  

Zachód słońca nad zatoką

Jeszcze jesteś. Różowe po-znaki

Gną w wypukłość obłoki nabrzmiałe.

Znów ich kształt będzie całkiem nie taki,

Jak chce wicher, przejęty upałem.

 

                Nieopodal zadziorny paznokieć

                Przez pomyłkę się nowiem nazywa;

                A ty – zwijasz swój blask jak w ukropie

                Zbyt pochopnie oddając mu prymat.

 

Woda w swojej upartej modlitwie

Gładzi łodzie i pachnie wieczerzą.

Zanim w niebo ostatni raz krzykniesz,

Daruj tym, co nie tobie uwierzą.